39
Productos
reseñados
0
Productos
en la cuenta

Reseñas recientes de ✪ PR1CE ✪

< 1  2  3  >
Mostrando 31-39 de 39 aportaciones
A 6 personas les pareció útil esta reseña
11.6 h registradas
W 2013 roku było mnóstwo narzekania, że pies, że nie "Modern Warfare 4", że brak nowego silnika. W rzeczywistości gracze otrzymali naprawdę solidnego "COD'a" z bardzo dobrą fabułą, ładną oprawą graficzną oraz świetnie zbalansowanymi poziomami trudności. Kampania to około 9 godzin zabawy na poziomie Weteran. Niestety w grze istnieje błąd w misji "Sin City", gdzie na Weteranie nie możemy się uwolnić i w konsekwencji kontynuować misji. Dopiero na poziomie niższym gra nam to umożliwia. Misje dzieją się pod wodą, na lądzie, a nawet w kosmosie. Oprócz kampanii otrzymaliśmy również dodatkowy tryp, stanowiący alternatywę dla trybu Zombies z "Black Ops". Historia jest wciągająca i bardzo angażująca. Mamy również kilka misji skradanych oraz takich, gdzie zasiadamy za sterami czołgu oraz śmigłowca bojowego. Same levele są bardzo różnorodne, a misje niepowtarzalne. Podsumowując:

+ Kampania = dynamiczna, wciągająca, widowiskowa opowieść z wątkiem rodzinnym w tle
+ Pies (idealnie się sprawdza w infiltracji dużych skupisk wrogów)
+ Tryb z kosmitami w tle
+ Zakończenie
+ Różnorodne misje
+ Oprawa wizualna (owszem widać, że silnik jest wysłużony, ale drobny lifting sprawia, że nie ma porównania z poprzedniczkami)
+ Weteran
+ Etap skradany w dżungli

- Bug, który uniemożliwia skończenie wszystkich misji na Weteranie
- Bohaterowie, którzy poza Eliasem nie zapadają w pamięć
Publicada el 19 de enero de 2017.
¿Te ha sido útil esta reseña? No Divertida Premio
A 9 personas les pareció útil esta reseña
1 persona ha encontrado divertida esta reseña
24.1 h registradas (18.0 h cuando escribió la reseña)
Początki serii "Mortal Kombat" sięgają magicznych lat dziewięćdziesiątych, kiedy to w Polsce i na świecie rządziły salony gier, a na arenie niepodzielnie królował "Street Fighter". Nowatorski pomysł stworzenia gry z udziałem będącego wówczas na fali popularności Jean Claude’a Van Damme’a przerodził się w koncept produkcji, traktującej o konflikcie ziemskich wojowników z przedstawicielami obcego wymiaru. Bankructwo koncernu w 2009 roku miało przekreślić szansę na kolejne części cyklu. Po udanej reaktywacji z 2011 roku przyszła pora na "Mortal Kombat X" – najbardziej krwawą bijatykę ostatnich lat.

Tuż przed premierą dziesiątki w globalnej sieci internetowej pojawił się dosyć kontrowersyjny wpis zdradzający długość kampanii dla pojedynczego gracza. Według oficjalnych informacji ukończenie wątku fabularnego nie powinno zająć przeciętnemu graczowi więcej niż cztery godziny. I rzeczywiście, otoczka fabularna, będąca w "MK:X" jedynie miłym dodatkiem nie zatrzyma nas przy monitorze na długie godziny, nawet biorąc pod uwagę cztery poziomy trudności. Tryb dla samotników został bardzo umiejętnie podzielony na aż (!) dwanaście rozdziałów, w których toczymy zacięte boje dwunastoma, świetnie wyszkolonymi postaciami. Zaczynamy jako Johnny Cage, zaś kończymy jako bardzo bliska mu osoba. Warstwa fabularna koncentruje się wokół najazdu pozaziemskich wojowników na naszą planetę. Potężny Quan Chi zamierza sprowadzić do naszego wymiaru czarnoksiężnika Shinnoka. Jego jedyną przeszkodą będzie gwardia złożona z najznamienitszych wojaków, którzy będą zmuszeni odłożyć prywatne porachunki na bok, skupiając się na ratowaniu błękitnej planety.

Historia mimo, że szalenie krótka oferuje naprawdę mnóstwo zabawy z odkrywania przeszłości głównych bohaterów. Cała ta opowieść jest jednak bardzo zagmatwana, a wszystko przez nieumiejętne prowadzenie gracza po różnych, niekiedy bardzo odległych płaszczyznach czasowych. Większość wydarzeń dzieje się kilkanaście lat po tych znanych z poprzedniej odsłony, a niektóre jeszcze przed dziewiątą częścią. Mimo tego, całość ogląda się wyśmienicie, niczym rasowy film z gatunku kina kopanego.

Rozwodząc się nad najnowszą odsłoną serii grzechem byłoby nie wspomnieć o postaciach, którymi to będziemy mogli zagrać zarówno w trybie fabularnym, jak i pozostałych formach zabawy. Twórcy oddali nam do dyspozycji dwudziestu czterech bohaterów na czele z Sonią Blade, Kitaną, Sub-Zero, Scorpionem czy też Mileeną. Mało tego każdy wojownik posiada po trzy warianty walki, zależne od preferencji gracza. W dziesiątce nie mogło zabraknąć także płatnych "sportowców", składających się na zestaw zwany Kombat Pack. Kosmiczny łowca - Predator czy też Tanya - odziana w żółty kostium kobieta, którą napotkamy w czasie przechodzenia kampanii. Dla każdego bohatera przewidziane są także brutalne wykończenia na czele z kultowymi fatalities, których wykonanie wiąże się ze wciśnięciem odpowiedniej kombinacji klawiszy. Zarówno fatalities jak i brutalities odblokowujemy w krypcie. Rzecz jasna za okazaniem odpowiedniej ilości żetonów uzyskiwanych za wygrane walki. Mało tego, mniej wprawieni gracze mogą od razu zbierać cyfrową walutę i skorzystać z opcji wykupienia łatwych fatality, do których wykonania wystarczą raptem… dwa przyciski na klawiaturze bądź konsolowym padzie.

Dla spragnionych wrażeń graczy czekają wieże, przy których spędziłem najwięcej czasu. W nasze ręce oddano klasyczne wieże takie jak m.in. sprawdzian siły (niszczenie coraz to większych i mocniejszych elementów). Nowością okazały się żyjące wieże dzielące się na dzienną, godzinową i profesjonalną. W pierwszej mamy do pokonania ośmiu rywali, zaś w drugiej - pięciu. Ostatni typ to bój toczony wybranym przez grę bohaterem. W tym miesiącu była to Kitana, chcąca powrócić na tron. Kolejną innowacją okazują się modyfikatory walk, które mogą nam pomóc bądź utrudnić grę. Zaliczamy do nich m.in. możliwość wykonania fatality w każdym momencie walki (bez zwracania uwagi na poziom zdrowia rywala) czy też kategoryczny zakaz kucania lub wykonywania skoków (w przeciwnym razie - utrata zdrowia). Dla osób zainteresowanych modyfikatorami przygotowano specjalny tryb o nazwie Sprawdzian szczęścia, gdzie sami ustalamy ilość losowanych ulepszeń.

Na początku recenzji wspomniałem o krypcie, stanowiącej miły bonus do całego zestawu złożonego z wież, pojedynczych starć, kampanii fabularnej oraz trybu wieloosobowego. W krypcie odblokujemy szkice koncepcyjne, fatalities, brutalities, opcję pominięcia walki czy też nowy strój dla danej postaci. Odkrycie przynajmniej połowy zawartości wiążę się z odbywaniem długich sesji w celu zarobienia żetonów. Leniwi gracze będą mogli kupić za prawdziwe złotówki cały asortyment krypty bez konieczności szwendania się po cmentarzyskach i toczenia setek pojedynków. Żetony najłatwiej zdobyć podczas Inwazji, która przytrafia się raz na jakiś czas i trwa około tygodnia. Zadajemy wówczas obrażenia bossowi oraz walczymy z zabójcą atakującej frakcji, których w grze jest kilka. Doświadczenia możemy nabrać także w trybie wieloosobowym, lecz rzadko kiedy (przynajmniej obecnie) trafimy na przeciwnika.

Pod względem graficznym dziesiątka wypada wyśmienicie, a zwłaszcza jeśli w grę wchodzą modele nowych postaci takich jak Cassie Cage czy córka Jacksona Briggsa. "Mortal Kombat X" to solidna gra z bardzo dobrym, wygodnym sterowaniem (także na klawiaturze), przyjemnością z wykonywania brutalnych fatalities na dźwięk Finish Him! oraz wieloma trybami rozgrywki i niekoniecznie udaną optymalizacją. Wbijajcie do dojo!

(Recenzja opublikowana na portalu Filmweb)
Publicada el 4 de enero de 2017.
¿Te ha sido útil esta reseña? No Divertida Premio
A 14 personas les pareció útil esta reseña
1 persona ha encontrado divertida esta reseña
60.5 h registradas (34.0 h cuando escribió la reseña)
Kiedyś przesiadywałem godzinami nad "Euro Truck Simulator". Gra potrafiła wciągnąć, głównie dlatego, iż kiedyś moją małą pasją były ciężarówki. Potem przyszła kolej na następne produkcje studia SCS Software, lecz czegoś mi w nich brakowało. "ETS 2" naprawia błędy poprzednika, będąc grą pod każdym względem lepszą, której dorównać może jedynie słynne "18 Wheels of Steel: Across America".

Plusy:

- Oprawa graficzna
- Wreszcie licencjonowane modele pojazdów
- Możliwość przyjmowania szybkich zleceń
- Modyfikacje pojazdów
- Tryb sieciowy
- Spora ilość ładunków
- Olbrzymia mapa wzbogacona dodatkami

Minusy:

- Sztuczna inteligencja (wypadki nie z naszej winy)
Publicada el 30 de diciembre de 2016.
¿Te ha sido útil esta reseña? No Divertida Premio
A 5 personas les pareció útil esta reseña
42.1 h registradas (26.2 h cuando escribió la reseña)
Seria gier wideo zatytułowana "Tomb Raider" to prawdziwa klasyka, oferująca całą masę innowacyjnych, odważnych rozwiązań, które na zawsze zmieniły oblicze jakże pięknego świata gier. Prawdziwą nowością okazało się poświęcenie kilkunastu godzin na poszukiwanie zaginionych skarbów, starożytnych artefaktów oraz odkrywanie tajemnic prastarych cywilizacji. Złote lata serii minęły wraz z premierą "Uncharted" - równie udanej gry przygodowej zarezerwowanej wyłącznie dla posiadaczy konsol Playstation. Lata mijały, a w serii, traktującej o poczynaniach panny Croft zmieniało się naprawdę niewiele. I gdy gracze odliczali czas do całkowitej zagłady cyklu - twórcy postawili wszystko na jedną kartę, wracając do korzeni serii, diametralnie zmieniając koncepcję całej zabawy.

Wydany w 2013 roku "Tomb Raider" po raz kolejny opowiada interesującą historię o pierwszych odkryciach Lary oraz o jej debiutanckich wyprawach ku przygodzie. Tym razem stawką nie będzie tylko bogactwo i sława. Lara Croft to młoda, ambitna, ciekawa świata pani archeolog, która wraz z grupą śmiałków wyrusza na pełen niebezpieczeństw rejs wokół mitycznych wysp, którymi niegdyś władała królowa Himiko. Okręt rozbija się, zaś nasi protagoniści zostają rozdzieleni. Lara musi odnaleźć przyjaciół i uciec z przeklętej wyspy, która jak się okazuje - skrywa pewną mroczną tajemnicę…

Historia zaserwowana przez twórców gry to wciągająca, niekiedy mroczna, zapierająca dech w piersiach opowieść o próbie opuszczenia tajemniczego miejsca, do którego to dostali się pasażerowie statku Endurance. Tym razem w grę nie wchodzi poszukiwanie skarbów, lecz przetrwanie w niesprzyjającym środowisku oraz próby uratowania swych wiernych kompanów, chcących powrócić do domu. Warstwa fabularna sprawia wrażenie jakby była inspirowana kultowym, bijącym niegdyś rekordy popularności serialem "Zagubieni". Ponownie mamy do czynienia z tropikalną wyspą, skrywającą całą masę tajemnic, jasno nakreślonymi bohaterami (waleczna kobieta sama potrafiąca o siebie zadbać) oraz bratobójczą walkę o przetrwanie. Podczas całej tej opowieści nasza bohaterka przechodzi konieczną transformację (łudzącą podobną do Brody'ego z "Far Cry’a 3"), zmieniając się w prawdziwego łowcę, kobietę waleczną, niepowstrzymaną, która bez mrugnięcia okiem zmniejsza populację egzotycznej krainy. Grubą kreską nakreśleni są również bohaterowie drugoplanowi na czele z naukowcem stojącym za całą tą nieprzyjemną sytuacją. Wyraziste postaci odziane w długie, interesujące życiorysy, niekiedy boleśnie doświadczeni przez los.

Gracze pamiętający pierwszą trylogię zapewne zbojkotują recenzowaną odsłonę z uwagi na nową, bardzo śmiałą koncepcję zabawy. Wierni fani Indiany Jonesa oraz miłośnicy archeologii nie będą w pełni usatysfakcjonowani z uwagi na niewielką, ograniczoną do minimum ilość zadań, polegających na odnalezieniu legendarnych przedmiotów. Różnego rodzaju dokumenty, relikty bądź geoskrzynki pełnią tutaj funkcję opcjonalnych elementów, mających na celu urozmaicenie całej zabawy. Rozgrywka koncentruje się na przetrwaniu oraz likwidowaniu jak największej ilości wrogów. Aby pozostać przy życiu musimy polować, doskonalić nasze umiejętności, zdobywać oraz co ważniejsze - modyfikować napotkane podczas gry bronie. A uwierzcie mi jest ich… bardzo mało. Owszem, nie ograniczono się wyłącznie do trzech giwer, lecz stanowczo brakuje podziału danej broni na różne modele. Jak karabin maszynowy to jeden karabin, jak strzelba to jedna strzelba. Do dyspozycji oddano nam także łuk oraz broń ręczną. Zawodzą co nieco dostępne modyfikacje, które ograniczono do podstawowych ulepszeń takich jak większa stabilność, mniejszy odrzut czy też powiększony magazynek. Znacznie lepiej prezentują się ulepszenia Lary, które tym razem zostały zgrabnie podzielone na trzy grupy, do których zaliczamy m.in. walkę. Możliwość wyprowadzania kontry po uniku czy wykorzystywanie czekana niezgodnie z jego przeznaczeniem to tylko nieliczne elementy, które możemy odblokować. System ich nabywania został zaczerpnięty z trzeciej, pełnoprawnej odsłony "Far Cry’a". Za wykonywane podczas fabuły czynności jesteśmy nagradzani punktami doświadczenia. Zgromadzenie odpowiedniej ilości wiążę się z możliwością zakupu danej umiejętności ułatwiającej rozgrywkę.

Nowością w "Tomb Raider" jest przetrwanie oraz mocny nacisk na elementy składowe każdej strzelaniny. Brakuje jednak przyklejania się do osłon rodem z "Absolution". Nasza postać może jedynie kucać, lecz czasem nawet to nie pomaga. W czasie rozgrywki napotkamy zarówno na elementy skradankowe, jak i wspinaczkowe. W grze nie zabrakło kilku łamigłówek oraz ukrytych grobowców.

Oprawa audiowizualna prezentuje bardzo wysoki poziom, co z pewnością ucieszy zagorzałych fanów serii. Ogromnej zmianie uległ wygląd Lary, która tym razem została wystylizowana na bardzo młodą kobietę, której wiek z pewnością nie przekracza 21 lat. Programiści zniwelowali także efekt sztucznie sklejonych włosów, co przekłada się na nieco większy realizm. Polska wersja językowa wypada dobrze, lecz nie wszyscy polscy aktorzy stanęli na wysokości zadania.

Po dobrym, lecz mało satysfakcjonującym "Anniversary", efektownym, ale nużącym "Underworld" przyszła pora na długo oczekiwany szereg zmian. Seria wraca do korzeni w mistrzowskim stylu, udowadniając, że czas Lary Croft jeszcze nie minął. Po mocnym ciosie ze strony Sony, Eidos powstaje, szykując się na kolejną szarżę. Miało być dobrze i z klasą - wyszło wyśmienicie.
Publicada el 25 de agosto de 2016.
¿Te ha sido útil esta reseña? No Divertida Premio
A 5 personas les pareció útil esta reseña
50.0 h registradas
Mało przychylne recenzje oraz bezpodstawne, negatywne opinie krytyków odciągały mnie od zakupu "Mad Maxa". Jednak po sytuacji z "Colonial Marines" znów postanowiłem zaryzykować. Mówiąc krótko, opłacało się. "Mad Max" to trzecioosobowa gra akcji z otwartym światem przygotowana przez studio odpowiedzialne za serię "Just Cause". Gra nie jest jednak oparta o znane z ekranów kin przygody Maxa, gdyż opowiada zupełnie inną, lecz równie ciekawą historię. Tytuł ten jest przeznaczony dla prawdziwych odkrywców. Mnóstwo sekretów (wraki, strzępki historii, złom itp.). Gra wymaga rezerwacji czasu, gdyż jej ukończenie oscyluje w granicach 30-80 godzin. Mnie zajęło ono równe 50 godzin. Wyczyściłem mapę z obozów, snajperów, min, straszaków oraz konwojów. Rozbudowałem w pełni dwie twierdze, ukończyłem przeszło 100 jednorazowych wyzwań, ulepszyłem Magnum Opus w 100 % (maksymalne V8), splądrowałem ok. 100 miejsc poszukiwań i zdobyłem wszystkie elementy karoserii. Zatem jest w co grać.

ZALETY:

  • Dużo zadań do wykonania. Plądrowanie miejsc poszukiwań, szukanie złomu (!) itp.
  • Misje na pustkowiach (ciekawsze niż fabularne)
  • Pojedynki samochodowe
  • Rozbudowany wachlarz ulepszeń
  • Satysfakcjonujące zakończenie
  • Niektórzy bohaterowie zapadają w pamięć

    WADY:

  • Fabuła pozostawia wiele do życzenia. Historia miejscami podziurawiona jak szwajcarski ser

    OCENA KOŃCOWA: 10/10.

    Dopracowany, ciekawy, wciągający, długi, satysfakcjonujący sandbox. Fani serii poczują się jak w domu, zaś inni gracze będą rozpływać się nad świetnym postapokaliptycznym światem.
Publicada el 12 de agosto de 2016.
¿Te ha sido útil esta reseña? No Divertida Premio
A 2 personas les pareció útil esta reseña
26.3 h registradas (24.3 h cuando escribió la reseña)
Istniejąca od ponad dwudziestu lat marka "Wolfenstein" to prawdziwy pionier gatunku FPS. Ostatnia odsłona z 2009 roku zupełnie mnie do siebie nie przekonała, przez co moje wymagania co do "The New Order" były naprawdę niewielkie. Gra zaskakuje bardzo ciekawą, angażującą warstwą fabularną, obfitującą w wiele nagłych zwrotów akcji. Bohaterowie są wyraziści, barwni oraz co ważniejsze - zapadający w pamięć. Rozgrywka jest bardzo przyjemna i wykonana w staroszkolnym stylu, rodem z oryginalnego "Wolfensteina". Apteczki, pancerz, brak regeneracji zdrowia - to wszystko to prawdziwe wyzwanie dla fanów strzelanin. Duże wrażenie robi także świetna optymalizacja. Wady są dwie. Po pierwsze, gra mogłaby być nieco dłuższa. Owszem jest lepiej niż u konkurencji, ale finalne etapy tylko rozbudziły apetyt na więcej. Kolejna sprawa to brak trybu wieloosobowego. W pewien sposób rekompensuje to świetnie wykonana, dopracowana kampania dla pojedynczego gracza.
Publicada el 31 de julio de 2016.
¿Te ha sido útil esta reseña? No Divertida Premio
Nadie ha calificado este análisis como útil todavía
39.6 h registradas (23.4 h cuando escribió la reseña)
Bardzo często, przyglądając się napisom końcowym dość nietypowej gry zatytułowanej "Metro 2033", zastanawiam się, o czym myślał autor fenomenalnej powieści – Dmitry Glukhovsky – gdy okazało się, że jego bijąca rekordy popularności seria zostanie przeniesiona nie na kinowe ekrany, lecz na ekrany komputerów osobistych oraz konsol stacjonarnych. W 2010 roku czytelnicy, zafascynowani wykreowanym przez Glukhovskiego uniwersum zasiedli przed nowo powstałym tytułem, który choć przykuwał uwagę charyzmatycznymi postaciami oraz brudnym, gęstym klimatem – "odpychał" dość przestarzałymi rozwiązaniami oraz, co ciekawe, topornym modelem rozgrywki. Wielu graczy zrezygnowało z ukończenia "2033", z niecierpliwością wyczekując premiery "Last Light". Tymczasem kilka lat po premierze oryginalnego "Metra" na konsolach obecnej generacji oraz komputerach osobistych zawitała nowa odsłona serii. Wbrew pozorom nie jest to adaptacja drugiego tomu cyklu pt. "Metro 2034", lecz odświeżona edycja zarówno "2033", jak i "LL". Czy "Metro 2033" to jednak prawdziwa uczta dla miłośników papierowej wersji? Czy może policzek wymierzony zarówno w stronę uznanego autora, jak i czytelników?

Niedaleka przyszłość. Na skutek katastrofy atomowej śmierć poniosło miliony ludzi. Ocaleli jedynie ci, którzy schronili się w tunelach moskiewskiego metra. Starają się prowadzić normalne życie, lecz nawet pomimo ogromnych chęci, czują się tu jak zwierzęta. Uparcie walczą o pożywienie oraz broń. Cała nadzieja ludzkości spoczywa w rękach stalkerów – odważnych, postawnych mieszkańców, którzy jako jedyni wychodzą na powierzchnię w celu poszukiwania niezbędnych rzeczy. Najczęściej pozostawianych przez poległych śmiałków, chcących na własną rękę dostać się na drugą stronę miasta. Głównym bohaterem tejże opowieści jest niejaki Artem – młody chłopiec, który nie doświadczył uroków życia na świecie przed zagładą. W tunelach czai się jednak niebezpieczeństwo. Na skutek szkodliwego promieniowania, metro zostało opanowanie przez mutanty. Bestie zmierzają w kierunku Polis – legendarnej stacji wysuniętej najdalej na północ. Artem wyrusza w pełną niebezpieczeństw podróż, w czasie której nieraz spojrzy śmierci w oczy.

Prawdę mówiąc, premiera oryginalnego "Metra 2033" nie była dla mnie niczym szczególnym. Jako że nie byłem wówczas zaznajomiony z literackim pierwowzorem, uznałem, że nie ma najmniejszego sensu angażować się w losy nieznanej mi postaci. Gdy na rynku zadebiutowała druga odsłona cyklu miałem już podstawę do rozpoczęcia rozgrywki w wydany trzy lata wcześniej prequel. "Metro 2033" to dość nietypowa gra, która z pewnością niejednokrotnie podważy nasze mniemanie, mówiące o tym, że widzieliśmy już wszystko. I choć gra odbiega co nieco od papierowej wersji, to kusi wieloma innowacyjnymi rozwiązaniami, które z pewnością zachęcą do gry nawet najbardziej wybrednego gracza.

Fabularnie "Metro 2033" wypada wyśmienicie. Scenariusz został świetnie sporządzony. W związku z tym, iż nie jest wiernym przeniesieniem losów głównego bohatera na komputerowy ekran, twórcy pokusili się o kilka ambitnych, niezwykle interesujących pomysłów. W czasie gry, sami możemy zadecydować o jej emocjonującym zakończeniu. Co ciekawe nie wiąże się to jedynie z dokonaniem pojedynczego wyboru, lecz z decydowaniem o naszych losach przez cały wątek fabularny. Możemy wówczas ukończyć grę na dwa sposoby. Uzyskując dobre lub złe zakończenie. W czasie prowadzenia rozgrywki gracz ma szansę uzyskać dwa rodzaje punktów moralności – dodatnie bądź ujemne. Jeśli będziemy pomagać mieszkańcom metra, likwidować możliwie najmniejszą liczbę wrogów oraz starać się słuchać napotkanych przez nas postaci dołączymy do nielicznych, którzy mogą pochwalić się poznaniem ukrytego zakończenia. Jeśli jednak będziemy wykonywać misję, niczym "ponury żniwiarz" oraz będziemy ignorować błagających o pomoc ludzi - uzyskamy złe zakończenie. Warto więc zastanowić się dwa razy przed dokonaniem jakiegokolwiek wyboru.

Wątek fabularny został świetnie poprowadzony. Artem nie może narzekać na brak wrażeń. Każde z zadań jest ciekawie skonstruowane. I o ile początkowe sekwencje mogą nużyć, o tyle z czasem, gdy nasz protagonista ruszy w bój - emocje sięgają zenitu. Gra miejscami bywa naprawdę przerażająca. Zdarzają się etapy, polegające w dużej mierze na wyeliminowaniu jak największej ilości wrogów, a także takie, w których nasze serce zaczyna bić coraz szybciej. (Etapy Przeklęta oraz Obrona). Zadania możemy wykonywać standardowo na dwa sposoby. W stylu Johna Rambo - eliminując wszystko co się rusza regularnie uzupełniając amunicję bądź niczym bohater serii "Metal Gear Solid" ruszyć z nożem w kierunku wrogów. Poziom ich intelektu stoi jednak na zaskakująco wysokim poziomie. Każdy nawet najmniejszy szmer aktywuje alarm. Warto więc uważać, gdzie korzystamy z latarki, zapalniczki bądź broni bez załączonego tłumika. Należy przede wszystkim uważać na pułapki, wrogów "opancerzonych", a także promieniowanie. Podczas walki najlepiej nie korzystać z maski przeciwgazowej, ani dostępnego źródła światła. Warto więc zaopatrzyć się w noktowizor. Wskazane jest także regularne uzupełnianie amunicji oraz apteczek.

Dużą zaletą gry okazuje się także pokaźny arsenał, który zadowoli każdego gracza, będącego weteranem różnego rodzaju strzelanin pierwszoosobowych. Wolisz ciche rozwiązania – z pewnością zadowolisz się nożami do rzucania, a także ogromnym ostrzem, niezastąpionym podczas bezpośredniej konfrontacji z wrogiem. Jeśli jednak lubimy angażować się w otwartą walkę możemy bez konsekwencji łączyć prostotę z siłą. Klasyczne AK, rewolwer, ubojnik, standardowa strzelba, broń pneumatyczna, woltownica, broń na bełty, miotacz ognia czy nawet ulepszone wersje znanych nam broni, takich jak chociażby Kałach 2012. Giwerę możemy w dowolny sposób modyfikować, korzystając z tłumików, celowników, większych luf i innych gadżetów. Metoda płatności to oczywiście naboje. Są one porozrzucane po całym metrze. Warto więc uważnie rozglądać się podczas eksploracji tuneli. Sejfy, zwłoki, skrzynki bądź schowki kryją w sobie całą masę amunicji. Oszczędność jest mile widziana. Bowiem im więcej kulek zaoszczędzimy, tym lepszą broń uda nam się zakupić. Szczególną wartość mają złote naboje. Gdy przez przypadek się na nie przełączymy eliminacja wrogów będzie łatwiejsza. Trudno je jednak zdobyć, więc warto korzystać możliwie jak najczęściej ze zwykłej, żołnierskiej amunicji.

Ogromne wrażenie robią także napotykane przez nas postacie. Są to bardzo, ale to bardzo nietypowi osobnicy, najczęściej doświadczeni przez los jeszcze na tamtym świecie. Chan – przewodnik, który jako jedyny wierzy, że dla ludzkości jest jeszcze nadzieja. Burbon – cwaniaczek, który uczy nas przetrwania, a także przeprowadza nas przez najbardziej niebezpieczny teren w całej kampanii dla pojedynczego gracza. Sam Artem, w którego się wcielamy to także interesująca, a zarazem bardzo intrygująca osoba. Potrafi nawiązać kontakt z Cieniami, a także jest odporny na ich można by rzec: okrutne pranie mózgu. Z czasem nabiera on pewności siebie, chcąc spełnić swe marzenie, zamieniając się w stalkera. Jego mentorem okazuje się być Hunter – człowiek o tyle tajemniczy, co odważny. Każda z postaci ma w grze swoją istotną rolę. Albo nakierowuje nas co mamy robić, albo pomaga nam dokonać ważnego wyboru.
Publicada el 31 de mayo de 2016.
¿Te ha sido útil esta reseña? No Divertida Premio
Nadie ha calificado este análisis como útil todavía
5.9 h registradas
Rynek gier gangsterskich został niemalże całkowicie zdominowany przez kultową już serię "Grand Theft Auto", która za każdym razem zaskakuje świeżym podejściem do niezbyt wymagającego tematu przestępczej kariery głównego bohatera. Mimo to jej dumni twórcy nie narzekają na brak konkurentów, którzy z roku na rok próbują obalić elektronicznego króla, serwując bliźniaczo podobne tytuły. Jedne okazują się fatalne - drugie warte uwagi. Do drugiej grupy możemy bez konsekwencji zakwalifikować cykl "Saints Row", liczący dziś aż pięć, równie udanych odsłon. Z oczywistych przyczyn nie dane mi było rozkoszować się pierwszą częścią serii, wydaną wyłącznie z myślą o posiadaczach konsoli Xbox 360. Krytycy nie byli zachwyceni przygodami Świętych z Trzeciej Ulicy, dyskwalifikując tytuł w wyścigu o miano gry roku. Tym razem twórcy poszli po rozum do głowy i zamiast bezkarnie wzorować się na konkurencyjnej grze ("Grand Theft Auto: San Andreas"), postanowili zaserwować graczom serię świetnie przemyślanych pomysłów, które przyciągną przed ekran niejednego gracza. Nawet tego, zniechęconego do marki po jej niezbyt udanym debiucie. Pozostaje więc zapiąć pasy i wyruszyć na ulice wielkiej metropolii, będącej istną wylęgarnią wszelkiej maści przestępców.

Z logicznego punktu widzenia, "Saints Row 2" nie posiada żadnej, nawet najbardziej niedorzecznej warstwy fabularnej. Jednak twórcy zadbali o to, aby gracz przynajmniej w niewielkim stopniu wiedział na czym stoi. Dlatego też całą tę opowieść, stanowiącą sprawę co najmniej drugorzędną daje się opowiedzieć na jednej stronie scenariusza. Akcja gry rozpoczyna się w zakładzie karnym, gdzie na szpitalną salę trafia nasz główny bohater. W tym momencie przystępujemy do kreowania naszej postaci. Jest to bardzo istotny element, ponieważ w przeciwieństwie do konkurencji, możemy dowolnie modyfikować swego bohatera. Twórcy oddali nam do dyspozycji szeroki wachlarz możliwości. Możemy zmienić kolor skóry, płeć, wiek, zadecydować o rodzaju sylwetki czy nawet wybrać głos, jakim będzie posługiwała się nasza postać. Gdy już dokonamy ostatecznego wyboru czeka nas efektowna ucieczka z więzienia wraz z nowo poznanym kompanem, który dostrzega w nas dawnego członka gangu Świętych. Wyjście na wolność wiążę się z odzyskaniem szacunku i pozycji w mieście. Bowiem podczas naszej długiej nieobecności rządy w Stilwater przejęły konkurujące ze sobą bezlitosne bandy złożone z największych wyrzutków społeczeństwa. Razem z Johnnym Gatem przystępujemy do odbudowy dawnego imperium.

Druga część cyklu nie raczy nas innowacyjnymi rozwiązaniami w dziedzinie opowiadania gangsterskiej historii. Brak wyraźnie zarysowanej fabuły sprawia, że gracz nie odczuwa postępu swej przestępczej kariery. Całość to bowiem jeden wielki zlepek różnego rodzaju zadań, które wpływają na poszerzanie naszego przyjacielskiego grona, a także na rozwój naszej postaci. Misje są doskonale przemyślane, dzięki czemu nie narzekamy na niejaką powtarzalność. Każde z zadań różni się od poprzedniego zarówno sposobem wykonania, jak i drogą, którą musimy przebyć w celu jego ukończenia. Jedno pozostało niezmienne. W gruncie rzeczy chodzi wyłącznie o likwidowanie niewygodnych celów, kradzieże czy też zastraszanie tutejszych mieszkańców. Zadbano także o odpowiednią dawkę czarnego humoru, który stał się znakiem rozpoznawczym tej niezwykle popularnej w ostatnich latach serii.

Naszym głównym zadaniem w Stilwater będzie jednak toczenie bezpardonowej walki z gangami, terroryzującymi miasto. Każdy zna swoje miejsce dopóki do miasta nie powracamy my. Święci rozpoczynają wojnę z najgroźniejszymi jednostkami przestępczymi na świecie (a przynajmniej w tej wielkie metropolii). Czeka nas przejmowanie terytoriów, inwazje na siedziby wrogów, jak i również nietypowe starcia z przedstawicielami gangów. Każdy z gangów charakteryzuje się dużą odmiennością, w związku z czym nie czekają na nas wyłącznie starcia z użyciem broni palnej. W ruch idzie broń sieczna, ładunki wybuchowe, a nawet... magia. Takie rzeczy tylko w świecie "Saints Row".

Oprócz wykonywania standardowych misji, programiści przygotowali dla nas cały zestaw zadań pobocznych, polegających na werbowaniu nowych sojuszników bądź sianiu spustoszenia na ulicach wielkiej metropolii. Każde z zadań gwarantuje wzrost tzw. "szacunu", umożliwiającego podjęcie się kolejnej czynności, popychającej historię do przodu. Pasek "szacunu" możemy wypełniać wykonując także imponujące sztuczki kaskaderskie, takie jak jazda na dwóch kołach, jazda pod prąd na przeciwnym pasie, skoki z dużych wysokości lub unikanie stłuczki w ostatniej chwili omijając auto pędzącego ku nam cywila. Szkoda tylko, że pasek wypełnia się bardzo powoli. Pozostaje nam jedynie podejmowanie się powyższych zadań. Jeśli ktoś lubi swobodne zwiedzanie miasta może pokusić się również o zabawę w bezlitosnego zabójcę, wykonującego zlecenia dla tajemniczych mieszkańców miasta.

Na szczególną uwagę zasługuje pokaźny arsenał, z którego możemy korzystać podczas rozgrywki. Do dyspozycji oddano nam całą paletę karabinów maszynowych, broni ręcznych, rewolwerów, strzelb, broni automatycznej czy też granatów. Jeśli wolimy ciche rozwiązania, możemy z łatwością skorzystać z noży, kastetów, miecza samurajskiego, maczety, policyjnej pałki czy nawet z gazu pieprzowego. A gdy wpadniemy w prawdziwą furię nic nie stoi na przeszkodzie, aby nasze oręże stanowiły pudełka po pizzy, skrzynki na listy bądź cegły. Cóż za różnorodność!

Jak na szanującą się "piaskownicę" przystało, trasę możemy pokonywać pieszo lub korzystając z różnych, dostępnych pojazdów. Możemy zasiąść za kierownicą dowolnego pojazdu, niezależnie od tego czy w grę wchodzą ciężarówki, policyjne radiowozy czy motocykle. Możemy także popływać rozpędzoną motorówką czy też latać wielkim samolotem. Pojazdy możemy również dowolnie modyfikować, korzystając z różnych udogodnień. Samochody mogą zostać podrasowane zarówno pod kątem mechanicznym, jak i stylistycznym.

Dużą zaletą "Saints Row 2" jest także fenomenalna ścieżka dźwiękowa. Na liście znajduje się klasyczny rock, pop, gangsta rap, jak i również muzyka klasyczna. Każdy znajdzie coś dla siebie. Zadbano także o to, aby w grze zagościły najbardziej znane utwory, takie jak chociażby "The Final Countdown" zespołu Europe.

"Saints Row 2" likwiduje niesmak po przeciętnej części pierwszej, a jednocześnie stanowi znakomity wstęp do rewelacyjnego "The Third". Twórcy co prawda czerpali garściami z dokonań studia Rockstar, lecz oferują też mnóstwo doskonałych pomysłów, obok których nie da się przejść obojętnie. Dla miłośników gier gangsterskich jest to pozycja obowiązkowa.
Publicada el 9 de febrero de 2016.
¿Te ha sido útil esta reseña? No Divertida Premio
A 2 personas les pareció útil esta reseña
16.1 h registradas (8.6 h cuando escribió la reseña)
"Call of Duty: MW3" miało przed sobą bardzo trudne zadanie, które polegało na powtórzeniu sukcesu poprzednich części serii. Programiści stanęli na wysokości zadania i zaprezentowali nam grę, która znów powaliła mnie na kolana.

Zalety:

- oprawa graficzna (ładne lokacje, świetnie odwzorowane bronie)
- bardzo dobry system strzelania
- oprawa dźwiękowa
- warstwa fabularna
- różnorodność misji
- możliwość gry kilkoma postaciami
- duży arsenał broni
- optymalizacja
- świetny multiplayer
- możliwość przejścia kilkunastu misji po ukończeniu kampanii

Wady:

- krótkie misje
Publicada el 10 de mayo de 2015. Última edición: 11 de mayo de 2015.
¿Te ha sido útil esta reseña? No Divertida Premio
< 1  2  3  >
Mostrando 31-39 de 39 aportaciones