7 คน พบว่าบทวิจารณ์นี้เป็นประโยชน์
แนะนำ
0.0 ชม. ในสองสัปดาห์ล่าสุด / 9.0 ชม. ในบันทึก
โพสต์: 23 ม.ค. 2017 @ 11: 40am

Deadfall Adventures" to produkcja od fanów, dla fanów. Programiści ze studia The Farm 51 próbują zdobyć serca graczy prostą, sprawdzoną konwencją dobrego filmu przygodowego. Filmu, którego tematyką są poszukiwania zaginionych artefaktów oraz walka z bezwzględnymi siłami zła. Ambitni twórcy przewidywali zażartą konfrontację z serią "Uncharted" oraz "Tomb Raider", lecz końcowy efekt zaskoczył zarówno graczy, jak i naszych rodzimych, pewnych siebie autorów. Jako zagorzały miłośnik wykreowanego przez Stevena Spielberga uniwersum, w którym władzę sprawuje rząd Stanów Zjednoczonych mający prawo do uszczuplania wielu zasobów znajdujących się na całym globie - wiązałem olbrzymie nadzieje z najnowszą produkcją studia The Farm 51. Gliwiccy programiści postawili sprawę jasno. Ich celem był podbój rynku gier wideo i obalenie króla produkcji przygodowych. Efekt końcowy to już jednak inna bajka. Najtrudniejszą rzeczą okazuje się bowiem wyodrębnienie przedstawionej w grze fabuły, która okazuje się zlepkiem różnego rodzaju wydarzeń, mających za zadanie popchnięcie całej historii do przodu. Twórcy czerpią garściami z serii "Indiana Jones", co przekłada się na mizerną, dość przewidywalną historię, której głównym bohaterem jest irytujący, pozbawiony charyzmy archeolog o legendarnym nazwisku Quatermain.

W grze wcielamy się w postać wnuka słynnego Allana Quatermaina - Jamesa. Lecz o ile jego dziadek był błyskotliwym, odważnym poszukiwaczem przygód - o tyle jego wnuk, to zwykły archeolog zarabiający na legendzie przodka. Pewnego dnia zjawia się u niego pewna piękna kobieta prosząca o pomoc w odnalezieniu starożytnego serca. Bohater pakuje walizki i wyrusza w pełną przygód podróż do Egiptu, Ameryki Południowej oraz na Arktykę. Rzecz jasna jego przeciwnikiem okazują się faszyści oraz sowieci, chcący wejść w posiadanie tajemniczego przedmiotu. Fabułę udaje się zatem streścić w kilku zdaniach, lecz cała historia jest w bardzo nieumiejętny sposób opowiedziana. Motorem napędzającym akcję nie okazuje się bowiem próba odnalezienia serca, lecz wydostanie się z pułapek zastawianych zarówno przez Niemców, jak i również przedstawicieli wielu starożytnych cywilizacji. Początkowo historia niemiłosiernie nuży, doprowadzając gracza na skraj załamania nerwowego. Z czasem jednak opowieść nabiera rumieńców, a nasz bezpłciowy bohater orientuje się, że nikomu nie można ufać. Inny tytuł, inny bohater, inna historia. Lecz nawet tym elementom nie udało się ukryć faktu, iż "Deadfall" to istna kopia przygód Indiany Jonesa, lecz z tą różnicą, że ukazana w autorski, całkiem przyzwoity sposób. Bohater z biczem i kapeluszem, towarzyszka w postaci pięknej niewiasty, faszyści próbujący zawładnąć światem pradawnymi metodami oraz słynne czasy przedwojenne. Do tego dochodzą również relacje między bohaterami, którzy nawzajem kierują w swoją stronę masę ironicznych, niekiedy bardzo zabawnych uwag. Mamy tutaj kilka nawiązań do "Poszukiwaczy..." oraz "Świątyni zagłady", co spodoba się fanom wykreowanej przez Harrisona Forda postaci.

Twórcy oddali nam do dyspozycji trzy, wspomniane wcześniej lokacje. Najciekawiej prezentuje się ostatnia z nich, czyli Gwatemala. Wędrówka przez gęsto porośniętą dżunglę wygląda naprawdę niesamowicie. Naszym zadaniem jest odnalezienie wszystkich części serca oraz walka z ludźmi. Rozgrywka jest jednak bardzo liniowa, co przekłada się na brak jakichkolwiek ciekawych pomysłów. W "Uncharted" poruszaliśmy się po całej dżungli. Tutaj - wędrujemy z punktu A do punktu B. Jedynym utrudnieniem okazują się pułapki, które musimy ominąć, aby przejść dalej. Na szczęście w ekwipunku mamy notatnik, zawierający dokładne instrukcje, jak bezpiecznie dostać się na drugą stronę drogi. Gdy nasi sojusznicy próbują nas dogonić, warto jest rozglądać się za ukrytymi skarbami, które umożliwiają nam rozwój naszej postaci. Piorunujące wrażenie robi eksploracja tamtejszych świątyń, ukazujących kunszt wymarłych cywilizacji. Grając w starsze część serii "Tomb Raider" (patrz: "Underworld") narzekałem na spory brak konfrontacji z ludzkimi przeciwnikami. Całość opierała się bowiem wyłącznie na rozwiązywaniu zagadek, które w "Deadfall" pełnią mniej istotną funkcję. Jako, że gra to strzelanina pierwszoosobowa, nasza postać może bez żadnego problemu eliminować coraz to większą liczbę wrogów, co pozwala graczowi lepiej wczuć się w rolę. Na drodze stają nam żołnierze niemieccy, rosyjscy oraz mumie, sprawiający najwięcej problemów w walce. Likwidacja ludzi to dziecinnie prosta zabawa. Twórcy przekazali w nasze ręce całą paletę broni palnej. Poczynając od rewolwerów, a kończąc na wyrzutni rakiet. To, co zdobyło moją sympatię, to zadbanie o realizm. W związku z tym, iż akcja gry dzieje się w latach 30. ubiegłego wieku - nasze oręże stanowią wyłącznie stare giwery z tamtego okresu. W konfrontacji z hordą nieumarłych niezastąpiona okaże się latarka, gdyż tylko dzięki niej jesteśmy w stanie zabić przeciwnika.

Twórcy byli tak zaślepieni próbą przypodobania się fanom Indiany Jonesa, że zapomnieli o wyrazistych, dobrze nakreślonych postaciach. Bohaterowie gry są bezpłciowi, płytcy oraz papierowi. Nie sposób się z nimi utożsamić. Nasz protagonista próbuje zaskarbić sobie naszą sympatię błyskotliwym humorem, lecz nawet to nie idzie mu najlepiej. Na szczęście sytuację zdaje się ratować dr Hagen, który ze wszystkich bohaterów wypada najlepiej. W kwestii technicznej "Deadfall" prezentuje całkiem wysoki poziom wykonania. Niskie wymagania sprzętowe przyczyniły się co nieco do oprawy wizualnej, lecz graficznie gra nie wygląda tragicznie. Najlepiej dopracowane okazują się bronie oraz co ciekawe - elementy otoczenia. Przerywniki filmowe wyglądają bardzo archaicznie, zaś modele postaci nie powodują opadu szczęki.

Nie zawsze chcieć to znaczy móc. Panowie z The Farm 51 podjęli odważną próbę, której celem było zdobycie rynku gier przygodowych. Niestety, "Deadfall" wbrew wszelakim założeniom nawet nie zbliżył się do poziomu serii "Uncharted" bądź "Tomb Raider". Rozwiązywane zagadki nie mają zbyt dużego sensu, poziom trudność pozostawia wiele do życzenia, zaś eliminacja wrogich jednostek z czasem zaczyna nużyć. Bardzo skromny budżet został umiejętnie zamaskowany całkiem przyzwoitą oprawą graficzną. Teraz pozostaje jedynie wyciągnąć wnioski ze swoich poczynań. Potrzeba albo większego budżetu, albo mniejszych ambicji. Bowiem gdy chce się zawojować rynek, to trzeba mieć czym.
บทวิจารณ์นี้เป็นประโยชน์หรือไม่? ใช่ ไม่ ขำขัน รางวัล