6
Products
reviewed
300
Products
in account

Recent reviews by Bagiiietow

Showing 1-6 of 6 entries
2 people found this review helpful
1.9 hrs on record
Kontekst zakupu:
Historię tę trzeba zacząć od mojego dzieciństwa. W okresie dorastania uwielbiałem czytać "CD-Action". Nie czułem się w tym jedyny, może nie z moim zapałem, ale wielu rówieśników podzielało moje zainteresowania. Ważnym jest jednak, że z tygodnia na tydzień zawsze musiałem znaleźć sposób, aby trafić do kiosku i zakupić budujące moje dzieciństwo czasopismo. Inni czytali "Świat Nauki", a ja przeglądałem najgłośniejsze premiery przyszłego sezonu. Nie oceniajcie mnie, ale nie zważałem tego czasu na dodatki do gazety, jednak kiedy nadszedł ten czas, to w jednym z ocalałych kluczy na steama znalazłem to oto dzieło. Produkcja przeleżała kolejne lata w bibliotece, ja nie zważałem na to, aż do tego roku.

Opis rozgrywki:
Gra jest bardzo prosta, otrzymujemy owieść wizualną, w której podejmujemy proste decyzje. Rozgrywka jest przerażająco ekscytująca i prowadzi nas do głębokich refleksji. Wykreowany świat jest trudny do zrozumienia (ale to dobrze), to i sporadyczne audio idealnie pasuje w budowaniu należytego klimatu.

Fabuła bez zbędnych spojlerów:
w gierce wcielamy się w swego rodzaju przemyślenia osoby dotkniętej głębokimi traumami. Jesteśmy istnym głosem w głowie mającym na celu pomóc protagoniście. Produkcja stawia przed nami tylko jedno z pozoru łatwe zadanie... Kupno mleka.

Ocena:
Fabuła: 5/10
grafika: 5/10
Bardzo Wciąga?: 5/10
przyjemność z rozgrywki: 5/10
cena do jakości: 7/10
"Grywalność" (bugi, błędy, kompatybilność): 10/10
Udźwiękowienie: 5/10

Podsumowanie:
Pierwszy raz grałem w tego typu grę i szczerze powiem, że jestem bardzo zadowolony. Rozgrywka jest bardzo krótka, ale za to konkretna. Produkcja osiąga należyty cel i skłania odbiorcę do przemyśleń. Dzieło jest tańsze niż barszcz i nie zdziwi to nikogo, ale polecam zagrać i przekonać się samemu.

Dzięki za przeczytanie, zachęcam do komentowania i zapraszam sprawdzić inne moje treści.
Jeżeli widzisz jakieś przeinaczenia bądź błędy napisz do mnie! Chętnie nadrobię i poprawie pomyłki.
Posted 15 December, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
4 people found this review helpful
140.4 hrs on record (140.3 hrs at review time)
Kontekst zakupu:
Po rozegraniu "Horizon Zero Dawn" nawet nie wiedziałem, że istnieje druga część gry! Nie rozumiem jak ta produkcja ominęła moje uszy, ale po z sukcesem rozegranej jedynce... Nie zamierzałem się zastanawiać i wszedłem w to w ciemno.

Opis rozgrywki:
Jak to zazwyczaj w grach ze stajni sony na samym początku zaznaczam, że gra ma swoje problemy. Po ograniu "Zero Dawn" byłem przyzwyczajony do konkretnego już intuicyjnego sterowania... Rozumiem, że przytłaczająca ilość nowych mechanik wymagała pewnych zmian, niemniej wszystko zostało wywrócona na drugą stronę (Zupełnie tak jak koty po kastracji). Da się do tego przywyknąć, ale tworzy to drugi poważniejszy problem, adaptacja sterowania na mysz i komputer potrafi być tak nieintuicyjna i denerwująca tak bardzo, że człowiekowi odechciewa się robić czegokolwiek poza strzelaniem z klasycznego już łuku i to kółko Macieju. Na plus to mimo transferu wszystko bardzo szybko się ładuje. Wbrew moim licznym śmierciom (Bo znów grałem na poziomie "Masochista") nie czułem zbędnego zdenerwowania oczekiwaniem na odrodzenie.
Gra w porównaniu do pierwowzoru ulepsza bardzo dużo elementów rozgrywki. Powinno być to fajne, bo czego innego się spodziewać po drugiej części gry, niemniej niektóre rozwiązania są rozwijane, ale idą w bardzo złym kierunku. Produkt zaczyna przypominać typową gre Ubisoftu bez pomysłu na oryginalne rozwiązania. Ekonomia i systemy z nią związane (ulepszanie przedmiotów, zbieranie potrzebnego ekwipunku) staje sie nurzące. Broni i zbroi nawet nie trzeba ulepszać... Pomaga to, ale czas, który musimy poświęcić na zdobywanie konkretnych części maszyn nie zachęca. Sam pomysł zestrzeliwywania konkretnych elementów bestii brzmi świetnie i innowacyjnie, lecz gra i tak w wielu miejscach zbyt bardzo odchodzi od głównego wątku fabularnego, aby specjalne eskapady po poszczególne elementy były potrzebne. Gra nie zmusza nas do dodatkowych aktywności (poziomem z serii AC), ale mocno zachęca do zbierania przysłowiowych już piór. Zniechęcani do tego jesteśmy również ze względu na fakt, że jesteśmy strasznie przepełnieni, podstawowe przedmioty są wszędzie, wszędzie i wszędzie. Złota nie musimy wydawać na nic, a w pewnym momencie mamy tyle śmieci (w nieskończonym ekwipunku), wręcz człowiek zastanawia się czy sama Aloy nie byłaby w stanie wykupić całego królestwa. Gwint tej gry, czyli gra planszowa z użyciem figurek inscenizowanych maszyn, to super pomysł, ale przeciwnicy to troglodyci i wszystko w końcu sprowadza się do używania jednej mocnej figury, i skakania dookoła przeciwnika jak małpa chcąca zabrać drugiej banana (o ironio walka w grze z założenia tak właśnie wygląda). Najgorszą frazą gry są błędy i hitboxy, Nie zliczę sytuacji, w których musiałem restartować grę, bo towarzysząca nam postać zablokowała sięi nie chciała wykonać posuwającą akcje czynności. Natomiast hitboxy ludzkich jak i stalowych przeciwników pozostawiają jeszcze więcej do życzenia. Pociski (prawie zazwyczaj) nie trafiają tam gdzie powinny, strzelając w głowę woja z wyrzutnią chyba pierw trzeba odstrzelić wszystkie inne elementy pancerza. Jeżeli chodzi o stalowe bestie, to nie jest lepiej, bo pociski zamiast trafiać odsłonięte słabe punkty dostają downa i trafiają w pancerz naokoło (albo przelatują na drugą stronę przeciwnika nie zadając żadnego dmg). Tym co mnie jednak najbardziej denerwowało, to fakt, że docelowym klientem jest zwykły kretyn , nie mam zielonego pojęcia dlaczego Aloy, (albo postać jej towarzysząca) ciągle gada. Dosłownie w pewnych momentach nie wytrzymywałem i zdejmowałem słuchawki, bo ile razy mogę usłyszeć "MOŻE UŻYJE FOCUSA", w momencie kiedy ja chce pierw zbadać lokacje wizualnie. Może brzmieć to zabawnie, ale CIĄGŁE gadanie bohaterki jest nie do wytrzymania i uchyla naszej inteligencji. Absurdalne jest dla mnie to co powinno być najważniejsze w tego typu produkcji, czyli dialogi. Boże święty i Matko Boska przenajświętsza... Główna bohaterka nawet jak chce się aby coś powiedziała, to nie daje rady. Gra dosłownie zabiła jej charakter... Nie grałem chyba nigdy w żadną produkcje, która wyprałaby swojego głównego bohatera tak bardzo z uczuć jak ta. Aloy nie ma emocji, wręcz dowiadujemy się o nich często od innych bohaterów (tanie). Na dodatek protagonistka chyba przy każdej okazji szuka powodu aby kogoś wyprowadzić z równowagi. Wszyscy traktują ją jak świętą krowę, a ona jedynie co potrafi powiedzieć, to "może" ci pomogę. aghh, "może" przesadzam ale ciągłe przytyki Aloy bardzo mnie denerwowały. Niestety fabularnie gra również nie posiada znaczącej stawki (teoretycznie ma, ale nie mam pojęcia czemu w praktyce grający ma to w tyłku). Nowi jak i starzy bohaterowie są jeszcze nudniejsi niż w pierwszej części. Mimo sympatii mam wrażenie, że jest to duży przerost formy nad treścią, bardzo brakuje interesujących bohaterów, na palcach jednej ręki mogę policzyć momenty kiedy realnie chciałem bardziej poznać jakąś personę. Wielkim minusem jest poziom antagonistów. W pierwszej części, to przynajmniej hades stwarzał realne, mistyczne, mityczne i przerażające uczucie grozy. W tym przypadku mimo pozornie większej stawki zarówno Zenici, jak i Regala przedstawiają najbardziej mdłe i nieinteresujące ważne postaci w grze.

Nie jest jednak tak źle jak koń jest opisywany. Gra nadal bardzo cieszy i przymykając oko na błędy jesteśmy w stanie czerpać dużo satysfakcji z rozgrywki. Potencjalnych stylów na grę jest wiele, pojawia się kilka nowych broni i efektów z nimi związanych. Nowe umiejętności potrafią bawić i rozwinąć nasze doświadczenia. Mnie najbardziej ucieszyła mnogość przeciwników. Walczymy z tymi, które znamy, jak i z wieloma nowymi maszynami, świeża gama wrogów z unikalnymi zdolnościami daje nam wiele radości. Na plus jest też modyfikacja zagrożeń, maszyny posiadają teraz warianty, które w zależności od wersji potrafią być trudniejsze, albo słabsze.Przeciwnicy humanoidalni tak samo mają różne typy i dostają pancerz. Jednak największym plusem produkcji jest jej grafika, gra stwarza prawdziwe wrażenie żyjącego świata. Praktycznie wszystko wygląda pięknie, a mnogość szczegółów robi kolosalne wrażenie. Produkcja w pewnych aspektach daje nam również poznać, że chce wspierać "inkluzyjność" i wsparcie dla osób nie będące hetero, ale to tak tylko napisałem dla nadgorliwców zainteresowanych takimi tematami.

Fabuła bez zbędnych spojlerów
Od wydarzeń z pierwszej części gry minęło pół roku, Aloy postawiona jest przed nowym zagrożeniem dla całej ludzkości. Tak brzmi podobnie i tak właśnie jest. Sequelowi brakuje należytej świeżości i przede wszystkim zagadki na miarę pierwszej części. Kontynuujemy przygody bohaterki, która postawiona przed niewyobrażalnym zagrożeniem spotyka zarówno nowych, jak i starych bohaterów. Przeżywa rozmaite przygody i walczy z jeszcze groźniejszymi stworami. Fabuła nie wciąga tak jak w pierwszej części, a towarzysze służą nam głównie jako jednorazowe eventy. Niewiele postaci dostaje należyte rozwinięcie (a szkoda, bo gra byłaby o niebo lepsza), co sprawia, że czuć ciągły zatrważający niedosyt. Moim największym zawodem okazało się rozwinięcie wątku Sylensa, który w grze praktycznie nie istnieje, na początku prowadzi nas za rączkę, aby pojawić się dopiero na końcu gry. Produkcja jest jednak dużo łatwiejsza i przystępniejsza, grając na najwyższym poziomie trudności czułem, że wszystko idzie jakoś zbyt łatwo. Najprawdopodobniej winę ponosi niższy poziom przeciwników, a przynajmniej ich skalowania. Nie ma też co się rozpisywać w tych kwestiach, bo większość (prócz jakości głównej bohaterki) pozostaje taka sama jak w oryginale. Dla zainteresowanych zapraszam przeczytać moją recenzje pierwszej części: - Tutaj.

Dalszy ciąg w komentarzu pełnej recenzji :/ ...Przezco muszę też poprosić o ich zbędny brak.
Posted 14 December, 2024. Last edited 14 December, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
3 people found this review helpful
89.0 hrs on record (89.0 hrs at review time)
Kontekst zakupu:
Zanim zagrałem w "Horizon Zero Dawn" produkcja przesiedziała u mnie parę dobrych lat w bibliotece steam, nie byłem przekonany co do gry, ale po zakończeniu fabuły w mniej niż dzień zapragnąłem kontynuować wspólnie z bohaterką jej dalsze losy. Trzeba zaznaczyć, że moje pierwsze podejście nie było satysfakcjonujące... Po rozegraniu 7 godzin steam skasował moje postępy i zostałem z niczym (Jak możecie się domyślać kompletnie zdemotywowało mnie to do kontynuowania przygody). Przemyślałem jednak swoją sytuację i na szczęście dałem produkcji drugą szansę. Na początku gra nie porywa, ale jak opel w gazie wszystko powoli się rozkręcało. Muszę też zaznaczyć, że porwałem się niczym lwica na hipopotama, ponieważ rozegrałem grę na najtrudniejszym poziomie trudności (co sprawiło, że zaznałem pewnego aktu konkretnego okrucieństwa i masochizmu). Nie polecam jednak tego rozwiązania na pierwsze podejście, bo rozgrywka na początku potrafi być tak bardzo wymagająca, że aż cholernie nużąca. Gra jednak wciąga bardzo mocno i kontynuowanie przygody daje nam należytą satysfakcję.

Opis rozgrywki:
Wydawałoby się, że gra jest zwykłym przeciętniakiem ze stajni sony, może i to jest prawda, bo sam genialny pomysł nie wystarczy. Jednak jest na tyle świeży, że to zdecydowanie wystarcza. Gra posiada wiele problemów, przerzucenie sterowania z konsoli na komputery pozostawia wiele do życzenia, niektóre zadania oraz wątki są nudne i niesatysfakcjonujące, a w konstrukcji gry brakuje wiele mechanik i niezrealizowanych pomysłów. Brzmi to źle, ale finalnie nie jest tak, że człowiekowi wiele brakuje, czuć pewne braki, ale wątpliwości pojawiają się głównie po zagraniu w wiele lepiej skonstruowaną drugą część gry. Może i główny aspekt produkcji związany z walką da się obejść oszukując poprzez odchodzenie od przeciwników na dystans ich zasięgu, ale usprawiedliwiam to poziomem trudności na jakim grałem i co musiałem robić aby czuć satysfakcję z rozgrywki. Jednak nie przeszkadza to w cieszeniu się grą i poznawaniu historii. Fabuła nasuwa skojarzenia znanych nam już post apokaliptycznych historii, niemniej jest to na tyle oryginalnie wdrożony pomysł, że podczas rozgrywki prawie w ogóle tego nie czuć. No bo powiedzmy sobie szczerze, kto nie chciałby walczyć ze stalowymi gigantami żądnymi naszej krwi. Rozgrywka prowadzona jest z perspektywy trzeciej osoby, nie czuć przy tym żadnego odgrzewanego kotleta jak w przypadku" Shadow of Mordor" mocno nawiązującego do serii "Assassin's Creed". Otwarty świat jest w miarę duży, jednak wygląd środowiska naokoło jest zdumiewająco nudny Naprawia to podobno, gra w wersji remastered, ale ja grałem na oryginalnej wersji i to oceniam . Wachlarz przeciwników, z którymi się zmagamy jest ciekawy i ekscytujący, często stajemy, przed realnym wyzwaniem, co nadaje rozgrywce porywającego powiewu świeżego powietrza. W grze spotykamy się z tak zwanym "Focusem" Jest to zręcznie stworzona wersja znanego nam wiedźmińskiego zmysłu w wersji future. Ekonomia gór nie zdobywa, w grze ograniczamy się głównie do zbierania patyków i sprzedawania większości ekwipunku (którego mamy w bród) za złoto. Bohaterowie i relacje między nimi są na bardzo średnim poziomie, wszystko wydaje się za szybko i za mocno poprowadzone. Co smutne jedynym bohaterem wartym większej uwagi jest tajemniczy Sylens , który robi konkretną robotę i nadaje opowieści odpowiedniego tempa. Co dziwi największą i najbardziej naciągającą braki zaletą jest fabuła, odkrywanie z Aloy tajemnic i historii świata nadaje grającemu zaskakujące uczucie pewnego rodzaju stresu i satysfakcji.

Fabuła bez zbędnych spojlerów:
Poznaj historię Aloy, bohatera od wczesnego dzieciństwa skazanego na banicję i los wyrzutka, odkrywaj z nim świat i postaraj się powstrzymać nieznaną, tajemniczą złą siłę.
Co ją czeka w przyszłości i czy zdoła powstrzymać zagrożenie na skalę bytu całej ludzkości? Te właśnie pytania czekają nas przez większość rozgrywki tego przenikająco-angażującego świata. Jako wybrany przedstawiciel plemienia (w stadium wczesnego rozwoju cywilizacji) walcz ze stalowymi diabłami i staw czoło prawdziwemu zagrożeniu.

Dodatkowe informacje:

Dla kogo stworzona jest gra?
Gra powstała dla każdego, komu brakuje wciągającej fabuły, czegoś nowego i pewnego rodzaju wyzwania, dotyczącego walki z ciekawymi przeciwnikami. Jeżeli poszukujesz idealnego zabijacza czasu, z którym spędzisz wiele godzin, to jest to gra właśnie dla ciebie. Nie wspominam, że w tym przypadku pewną rolę gra również klimat, post apokaliptyczny świat z krajobrazem ruin wymarłej cywilizacji i krainą z na nowo wykształtowaną fauną i florą... No bo przecież nie robi to tutaj żadnej roboty. Kłamstwo.

Jak produkcja ci się podoba zagraj także w:
Najbardziej przychodzącą mi na myśl produkcją jest "Far Cry Primal". Gra nie posiada tak bardzo interesującej fabuły, jednak sam sposób rozwiązywania zadań bardzo mi przypomina rozgrywkę z serii Horizon. W tym przypadku przeciwnie do bohatera recenzji cofamy się w przeszłość i walczymy z istotami, z którymi muszą stawić czoła jeszcze bardziej "Przedwieczni" wojownicy. Produkcja jest prostsza, jednak ja odczuwałem podobną satysfakcję z samej rozgrywki. Fabuła się ciągnie, my ulepszamy sprzęt, walczymy z pradawnymi potworami, mamy zatarg ze złym plemieniem ludzi i często umieramy przez czynniki środowiskowe.

Ocena:
Fabuła: 7/10
grafika: 7/10
Bardzo Wciąga?: byłoby 7/10
przyjemność z rozgrywki: 8/10
cena do jakości: 7/10
Udźwiękowienie: 5/10

Podsumowanie:
Horizon Zero Dawn to na prawdę solidna produkcja. Dla każdego chętnego czeka wiele godzin eksploracji mapy, odkrywania historii świata, "turlającej się" walki i przede wszystkim ciekawej fabuły. Jeżeli czujesz wypalenie i braki w kontencie, to właśnie w to dzieło polecam ci zagrać.

PS:
Gra posiada fajny dodatek, który nie daje nam bezpośrednio znać czy warto go jednak rozegrać przed końcem gry. Tak, szczerze polecam ograć go wcześniej bo "The Frozen Wilds" w przeciwieństwie od dodatku w drugiej części gry, rozgrywany jest przed końcem głównego wątku fabularnego gry. Więc wartym zapamiętania jest fakt, że przed ostateczną bitwą korzystnie jest udać się na mroźną północ.

Dzięki za przeczytanie, zachęcam do komentowania i zapraszam sprawdzić inne moje treści.
Jeżeli widzisz jakieś przeinaczenia bądź błędy napisz do mnie! Chętnie nadrobię i poprawie pomyłki.
Posted 12 December, 2024. Last edited 15 December, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
3 people found this review helpful
2 people found this review funny
0.0 hrs on record
Kontekst zakupu:
Kiedy zakupiłem Warbanda na steamie odkryłem modyfikację "Napoleonic Wars". Na samym początku nie byłem przekonany. Zazwyczaj jako dzieciak zagrywałem się w gry ściśle związane z moim zainteresowaniem epoką średniowiecza, jednak moje wahania rozmyły się jak pieniądze w sejmiku wojewódzkim. Szczerze pisząc właśnie ten dodatek wykształcił u mnie jedną z największych miłości, zafascynowanie epoką wojen napoleońskich. Grając w Napoleonic Wars spędziłem większość moich godzin w warbandzie, moje serie sesji potrafiły trwać codziennie przez wiele tygodni. Dochodzę do wniosku, że właśnie to rozszerzenie było jednym z większych fundamentów mojego dorastania Tak wstydzę się tego i nie żałuję .

Historia modyfikacji:
Napoleonic Wars jako dodatek wyszedł na bazie popularnego tego czasu moda "Sword & Musket". Trochę usprawniona zawartość powoli zdobywała coraz to większą i liczniejszą rzeszę fanów. Zaczęły powstawać klany, które z czasem przyciągały do siebie bardzo duże ilości graczy. Z czasem wielu użytkowników warbanda zaczęło traktować dlc jak wylęgarnie trochę młodszych upośledzonych kuzynów. Nie ma co się dziwić, właśnie ten dodatek przyciągał do siebie bardzo dużo ambitnych i zakompleksionych dzieciaków oraz nastolatków. Sprawa wynikała głównie z organizacji hierarchii pułków, wielu chciało dowodzić, zdobywać medale, rangi i przede wszystkim uznanie. Bardzo dużo użytkowników było godnych pośmiewiska, a przynajmniej zażenowania... Zdrady, szantaże, intrygi, powstania, konflikty, szykanowanie, czy używanie modulatora głosu i udawanie dużo starszego archeologa, to tylko drobny okruch zdarzeń mających miejsce między nadgorliwymi graczami. Można by rzec, że ten dodatek stał się jednym wielkim bazarem gdzie gracze między klanami planowali i wymieniali się informacjami niczym w naszym pięknym parlamencie. Niestety albo i nie community powoli umierało i to co zostało to tylko mizerny błysk żarówki w obliczu gorejącego słońca.

Opis rozgrywki:
Największym plusem a zarazem minusem modyfikacji jest jej zależność od community. Niestety dodatek nie posiada trybu dla jednego gracza, a największa zabawa sprowadza się do udziału w życiu klanów/zespołów organizujących wydarzenia. Najlepsze eventy wymagają od gracza wcielenia się w rolę żołnierza i wykonywania rozkazów osoby odpowiedzialnej za własny oddział na bitwie. Oczywiście można grać samemu w bardziej niezorganizowanej formule na oblężeniach, bitwach, trybie pojedynku, czy deathmatchu… Jednak w większości przypadku szybko wdałaby się nuda. Niestety aktualnie dodatek nie ma już zbyt wielu graczy w naszym kraju, niemniej wydarzenia nadal występują, a gra w międzynarodowym klanie to zawsze jest jakaś opcja. Jeżeli nastawiasz się na coś więcej to musisz przemyśleć zakupienie dodatku, ponieważ jest on jednak bardzo prosty. Główne nowości związane są z systemem walki, mapami i zmianami graficznymi. Największą zaletą są wielkoskalowe bitwy na serwerach potrafiących przekraczać ponad 200 slotów. Bardzo dużym plusem jest jednak różnorodność. Istnieją specjalnie wyspecjalizowane klany dające możliwość wcielenia się w kawalerzystów, strzelców daleko dystansowych, grenadierów, czy artylerzystów. Każda klasa daje nam naprawdę unikalne doznania bitewne i wymaga od nas innych umiejętności. Dla chętnych jest jeszcze jeden plus, dodatek była bazą dla wielu modyfikacji w świecie mount&blade, więc jeżeli ktoś miałby chęci je ograć to jest to pozycja obowiązkowa.

Dodatkowe informacje:

Dla kogo stworzona jest dodatek?
Modyfikacja jest idealna dla każdego chcącego zaznać rozgrywki w postaci odgrywania ról. Graczy chcących zakosztować trochę mało zdrowej konkrecji oraz prawdziwych zwolenników epoki grania na bębnach i nadziewania się na bagnety.

Jak dodatek ci się podoba zagraj także w:
Istnieje parę produkcji bardzo mało przypadkowo powiązanych z tym DLC. Przykładowo w 2018 roku podróby Napoleonic wars przeżywały swoją złotą erę na robloksie. Naprawdę wiele dzieciaków zagrywało się na przykład w "Blood and iron", które w pewnym momencie znacząco przewyższało swój pierwowzór pod względem ilości graczy. Pokuszę się o stwierdzenie, że "Holdfast: Nations At War" w naturalny sposób stał się godnym następcą legendarnego dodatku. W skrócie, dostajemy to samo tylko na większą skalę. Gra dużo różni się od pierwowzoru jednak główne założenie produkcji pozostaje takie same. Społeczność tej gry nadal nie odpuszcza i wspiera rozwój produkcji, co przekłada się na niezapomniane wspomnienia. Jeżeli w tych czasach ktoś chciałby zaznać podobnego uczucia jak wiele lat temu ja, to właśnie zakup tej produkcji polecam.

Ocena:
grafika: 5/10
Bardzo Wciąga?: byłoby 10/10 niestety teraz jest to 3/10
przyjemność z rozgrywki: 10/10
cena do jakości: 10/10
Udźwiękowienie: 8/10

Podsumowanie:
W prostocie siła, modyfikacja jest już liczącym wiele lat klasykiem. Nie będzie błyskotliwym stwierdzić banał o rzeczach wartych i tych które się opłacają, rozgrywka jest warta zachodu. Jednak patrząc na mizerną ilość graczy na serwerach, to już nie warto, lepiej sięgnąć po nowocześniejsze tytuły dające szansę na znacznie lepszą zabawę.
Pozostaje też liczyć, że zespół tworzący Sword & Musket w MBII dotrzyma słowa i spełni obietnicę daną społeczności. Kto wie, może epoka wojen napoleońskich jeszcze nie umarła dla tej serii?

Dzięki za przeczytanie, zachęcam do komentowania i zapraszam sprawdzić inne moje treści.
Jeżeli widzisz jakieś przeinaczenia bądź błędy napisz do mnie! Chętnie nadrobię i poprawie pomyłki.
Posted 11 December, 2024. Last edited 15 December, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
3 people found this review helpful
864.0 hrs on record
Kontekst zakupu:
Z pierwszą oryginalną grą "Mount&Blade" miałem styczność w okolicach 11-go roku życia, kiedy to u starszego syna koleżanki mojej mamy zaobserwowałem wielki, fascynujący, żywy świat z epickimi bitwami, taktykami i postaciami niezależnymi. W gruncie rzeczy nie do końca rozumiałem co się dzieje w samej grze, ale sama wizja jeżdżenia na koniu z mieczem i uczestniczenia w wielkich bitwach zupełnie wystarczyła aby skraść moje serce. Szczerze, jak przez mgłę pamiętam, że nie byłem w stanie uwierzyć, że taka "Epicka" gra jest w stanie w ogóle powstać. Niemniej z perspektywy czasu uważam, że na tym etapie życia była to najlepsza produkcja, która kiedykolwiek powstała. Sama wizja zagrania sprawiła, że musiałem mieć własny egzemplarz gry, musiałem i to na zabój. Po latach (z perspektywy dziecka) udało mi się naciągnąć rodzicielkę na zakupy i podróż do Media Marktu. Oczywiście omylnie nie dostałem oryginalnej gry tylko jej młodszą wersję z dopiskiem "Dzikie Pola". Łatwo się domyślić, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Tak lata mijały, a ja dorastałem razem z serią i jej społecznością. Kiedy już ogarniałem więcej niż mniej postanowiłem nadrobić i po prostu zagrać w pierwowzór. Wiele godzin spędziłem na wszelkiego rodzaju aktywnościach i wyzwaniach naokoło społecznościowych, wielokrotnie wracałem i nie zdziwię się, jak jeszcze wielokrotnie wrócę.

Opis:
Wciel się w prawdziwego bohatera awanturniczej średniowiecznej historii i to na samym początku jego przygody. To ty decydujesz o wszystkich swoich działaniach i aktywnościach, masz pełną swobodę wyboru w każdym przygotowanym aspekcie gry. Kiedy, gdzie, z kim i kim będziesz walczył, jakie będziesz miał motywacje i do czego będziesz finalnie dążyć! Brzmi trochę jak pamiętne reklamy gierek na telefon, jednak w tym przypadku obietnica zostaje spełniona z nawiązką.

Rozgrywka:
Seria gier i rozszerzeń "Mount&Blade" spełnia wszystkie założenia unikalnego RPG-Sandbox'a z dużym światem wypełnionym: masą aktywności, królestw, postaci niezależnych, przeciwników, bitew i przedmiotów. Wcielamy się w postać obserwowaną z góry na mapie kampanii w trybie trzecio bądź pierwszoosobowym (podczas wykonywania poszczególnych aktywności i bitew). Rozgrywka zawsze jest unikalna, ponieważ zachowanie bohaterów i królestw jest zwyczajnie losowe. Gra posiada wyjątkowy i już wręcz kultowy system walki, używanie wszelkiego rodzaju broni jest nad wyraz instynktowne i przyjemne. Podczas gry naszą główną siłą będzie armia, którą dowodzenie jest bardzo satysfakcjonujące. Gra umożliwia nam wszelką swobodę co oznacza, że każdy znajdzie dla siebie swój odpowiedni tryb rozgrywki. Mount&Blade jest jednak prostą grą z wieloma brakami. Rozwój naszego bohatera krótko mówiąc dupy nie urywa, umiejętności ograniczają się tylko do podnoszenia statystyk. Przykładowo, dostając poziomy zdobywamy punkty, które wydajemy na: powiększenie oddziału, zasięg widzenia, więcej hp czy lepsze leczenie. Prócz tego istnieją jeszcze dwie statystyki rozwoju związane z lepszym posługiwaniem się bronią i zdobywaniem uznania u innych postaci niezależnych. Ekonomia w większości ogranicza się do palenia wiosek i sprzedawania fantów po wygranych bitwach, przekłada się to na system ulepszania wojska, na które finalnie wydajemy tylko złoto by ciągle awansować żołnierzy (i tak w kółko). Wizualnie gra nie wnosi nic niezwykłego do świata, wygląda jak większość rpgów z wczesnych lat 2000. Nieco ułomne lecz nadal bardzo satysfakcjonujące są oblężenia. Jeżeli przeciwnik ma parę elitarnych jednostek na murach jest w stanie wykosić praktycznie każdą armię ograniczając się do spamowania atakiem kiedy nasi wojacy wchodzą na drabiny. Trzeba też zaznaczyć, że my naszym bohaterem jesteśmy w stanie wykorzystać całą masę blokad czy bugów aby samemu stawić czoło naprawdę prawie każdemu zagrożeniu.

Ocena:
grafika: 5/10
Bardzo Wciąga?: 8/10
przyjemność z rozgrywki: 9/10
cena do jakości: 10/10
Udźwiękowienie: 7/10

Podsumowując:
Mount&Blade to gra przede wszystkim z wielkim pomysłem, potrafi wciągnąć na wiele godzin, a nawet na lata. Wszelkiego rodzaju minusy są tak trywialne, że mało kto nie przymknie na nie swojego fedrującego oka. Warto jednak wiedzieć, że największą popularnością gra cieszy się jednak z prostym rozszerzeniem "Warband", które to znacznie odświeża rozgrywkę, posiada bardzo oddane środowisko moderów i co najważniejsze posiada tryb wieloosobowy będący największym sukcesem całej serii.

Dzięki za przeczytanie, zachęcam do komentowania i zapraszam sprawdzić inne moje treści.
Posted 9 December, 2024. Last edited 15 December, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
6 people found this review helpful
1 person found this review funny
2,102.5 hrs on record
Kontekst zakupu:
Seria "Mount&Blade" uczestniczy w moim życiu od początku mojego świadomego jestestwa. Z pierwszą odsłoną serii miałem styczność w czasach wczesnej młodości, kiedy to u znajomego zaobserwowałem jak gra w coś niezwykle ekscytującego. Można się szybko domyślić, że zagrywał się właśnie w oryginalną wersję tej wspaniałej gry. Trzeba zaznaczyć zasadniczy fakt... W tej recenzji przemawia przeze mnie więcej niż nuta bardzo silnej nostalgii (ale nie ma co się oszukiwać, naprawdę trudno byłoby się dziwić). Trzeba rzec, że od początku nie było to nic niezwykłego. Mało jeszcze rozumiejąc widziałem głównie bitwy i widok mapy kampanii bez wyraźnego kontekstu. Wystarczyło to jednak aby mój młody umysł nie był w stanie przestać o tym rozmyślać i kombinować co z tym faktem zrobić. Jakie było moje zadowolenie kiedy nastał moment, w którym dostałem pierwsze pudełko z grą "Dzikie Pola - Ogniem i Mieczem - Mount&Blade". Ważne jest jednak drogi użytkowniku abyś zrozumiał, że tamtym momencie czułem wiele emocji. W gruncie rzeczy nie wiedziałem o co chodzi z samym tytułem gry, jednak sam podpis "Mount&Blade" napawał mnie wielkim szczęściem/nadzieją i gigantyczną satysfakcją. Początki rozgrywki były mizerne, albo umierałem, albo umierałem. Fascynacja przerodziła się w konsternację, a nadzieja w strach braku umiejętności. Jednak jako rozgarnięty dzieciak odkryłem oszustwa i można bez przekąsu rzec, że nie dało się mnie odpędzić od komputera. Zaskoczeniem jednak okazał się dla mnie tryb wieloosobowy, nigdy wcześniej nie grałem na taką skalę i w taki sposób z innymi graczami. Nie byłem w to dobry, ekonomia i walka mnie przerastały, jednak udało mi się dołączyć do swojego pierwszego klanu (Z którego bardzo szybko zostałem jednak wywalony). Dochodząc do głównego bohatera tej recenzji, minął około rok a ja zapoznałem "Warband-a". Historia się powtórzyła, a ta gra okazała się sposobem na zabijanie każdej wolnej chwili. Pod koniec roku 2015 zakupiłem M&Bda na steamie, odkryłem wtedy całą społeczność naokoło tej gry i dlc Napoleonic Wars. Powiedzieć, że wpadłem jak śliwka w kompot, to nic nie powiedzieć. Utknąłem w tej społeczności na kolejne naprawdę długie kilka lat... Klany, turnieje, walki, treningi, a nawet apele stały się dla mnie beztroską codzienności. Z perspektywy czasu często wspominam te chwile, jak i samą grę czy community i wiem, że nie jestem w tym jedyny.

Warband geneza:
Dla niewtajemniczonych czym tak na prawdę jest "Warband" przychodzę z odpowiedzią. Pierw dzięki pomysłowi i pracy pewnego małżeństwa powstał pierwszy Mount&Blade, który prędko zyskał rzeszę zaangażowanych fanów i moderów, gra się rozwijała i poprzez pracę wielu oddanych ludzi powstało najpopularniejsze rozwijające grę rozszerzenie - Warband. Rozwinięcie to stało się standardem, który odsunął w cień oryginalną grę. Całe community (głównie dzięki trybowi dla wielu graczy) naturalnie przeniosło się na tę wersję gry i zaczęło działać. Początki były trudne, jednak popłaciło. Gra zyskiwała coraz to większe uznanie i społeczności, które dzięki otwartemu podejściu do modyfikacji stworzyły pełny wachlarz modyfikacji pozwalające graczom zmieniać: tryby rozgrywki, grafikę, wchodzić w przeróżne światy (np: lotr, got, warhammer, star wars), epoki czy finalnie zmieniać sam typ gry, lub łączyć go z innymi produkcjami. Praca community zaowocowała również osobnym rozszerzeniem (ogniem i mieczem) i dwoma konkretnymi dodatkami.

Prócz tego sama gra została usprawniona, poprawione narzędzia system walki, nowa frakcja, z ciekawym obszarem mapy, misje i przede wszystkim możliwość władania własnym królestwem.

Opis:

W tym momencie trzeba rozdzielić tryb dla jednego i wielu graczy. W zależności czego szukasz jest to zupełnie inne wielkoformatowe doświadczenie.

Tryb dla pojedynczego gracza:

Niewiele się zmieniło jeżeli chodzi o różnicę z pierwowzorem (prócz tego co oczywiście napisałem już wyżej), dlatego zainteresowanych odsyłam do swojej wcześniejszej recenzji "Mount&Blade" Recenzja Mount&Blade . Trzeba jednak znowu zaznaczyć, że w tym przypadku zawsze największą zabawą było ogrywanie modyfikacji, właśnie to przyciągało wielu i jeszcze więcej graczy z całego świata.

Przykładowa rozgrywka:

Klasycznie pierwsze co robimy to tworzymy swoją postać, tworzymy jej wygląd, rozdajemy umiejętności i decydujemy kim chcemy być. Zaczynamy jako zwykli nędzarze z wdowim groszem w sakiewce i konkretną determinacją z chęcią zmiany otaczającego nas świata. Zaczynamy robić misje, zdobywać poziomy, rekrutować prostaczków w celu zrobienia z nich prawdziwych żołnierzy. Sprawia to, że powiększamy swoją reputację i dochody, daje nam to nowe możliwości, które możemy wykorzystać do dołączenia do jednego z królestw, bądź walki z naszym najbardziej znienawidzonym. Zaczynamy się znacznie wzbogacać, czy to na grabieniu wiosek, handlem przez karawany, kampaniach wojennych, bądź manufakturach. Rekrutujemy postaci niezależne w celu wykorzystania ich umiejętności, zakładamy własne królestwo, zdobywamy przeciwne nam miasta, przekabacamy lordów w celu poparcia nas, eliminujemy inne królestwa i finalnie podbijamy całą mapę.

Tryb wieloosobowy:

Prawdziwa zabawa na tysiące godzin zaczyna się właśnie tutaj. Osobiście poznałem wielu graczy posiadających horrendalne wyniki godzinowe głównie przez multiplayer. Skłamałbym mówiąc, że sam nie spędziłem zbyt wiele czasu na strzelanie do afrykańskich plemion, walkę podczas wojny secesyjnej, strzelanie w okopach I wojny światowej, szarżowanie na przeciwnika z zaostrzonym bagnetem wojen napoleońskich, czy tworzeniem testudo ramię w ramię z innymi wojakami rzymskiej centurii. Bo to właśnie jest główna siła tej gry, jej oddane społeczeństwo otwarte na każdą formę rozrywki. Nikt nie jest w stanie zliczyć ilości modyfikacji, które powstały aby gracze warbanda mogli z zaangażowaniem odgrywać swoje role. Każda modyfikacja nadaje użytkownikowi unikalne zasady oraz możliwości, swojego czasu gdzie się nie spojrzało były: ligi, turnieje, bitwy i unikatowe aktywności związane z modyfikacjami. Podstawowa wersja gry tak samo dawała mi na prawdę wiele satysfakcji, nie spędziłem najwięcej czasu grając w ciężkim pancerzu, jednak tak zwani "nativowcy" zawsze byli uważanych za graczy z największymi umiejętnościami i wiedzą. Prawda jest taka, że w naszym kraju doszło nawet do prawdziwego turnieju na miarę tych z gier mainstreamowych. To był jednak złoty okres czasów tej gry. Społeczność nadal gra i konkuruje ze sobą, jednak nie liczyłbym nigdy na powrót wielkoskalowych wydarzeń minionych lat.

Ocena:
grafika: 5/10
Bardzo Wciąga?: 10/10
przyjemność z rozgrywki: 10/10
cena do jakości: 10/10
Udźwiękowienie: 7/10

Podsumowując:
Warband był i jest największym doświadczeniem związanym z grami jakie miałem kiedykolwiek w życiu. Obiektywnie gra była fascynująca i stworzyła wiele przyjaźni, niestety jednak Była ... Naiwni jedynie liczyliby na powrót starych przeżyć i doświadczenie słodkiego smaku nostalgii. Gra nadal warta jest ogrania i zakosztowania unikalnej rozgrywki, jednak wszyscy się starzejemy, i pozostaje nam jedynie jeszcze bardziej naiwna wiara, że Bannerlord jaki by nie był da nam przynajmniej możliwości, aby na nowo zbudować stare fundamenty.

Dzięki za przeczytanie, zachęcam do komentowania i zapraszam sprawdzić inne moje treści.
Posted 29 June, 2019. Last edited 15 December, 2024.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
Showing 1-6 of 6 entries